podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Ameryka Północna » Wyprzedaż rewolucji
reklama
Krzysztof Ulanowski
zmień font:
Wyprzedaż rewolucji
artykuł czytany 1139 razy
Na szczęście nikt nie zabija ptaka na naszych oczach. Widzimy tylko, jak Indianie się modlą, a szaman naciera głowę jednego z dzieci jajkiem. Z pewną ulgą wychodzę na zewnątrz. Na targowisku ruch. Masę osób chce nam coś sprzedać. Już nie spoglądają nieufnie. Są natrętni. Mała dziewczynka prosi, żeby zrobić jej zdjęcie. Za pięć pesos. Przywódcy religijni jeżdżą konno po targowisku w tę i z powrotem.

Demokracja na koszulce

Jedziemy do Zinacantan - sąsiedniej wioski. Kobiety są tu równie kolorowo odziane, ale stroje i fryzury mają już inne. Wstępujemy do gospodarstwa, zaprzyjaźnionego z naszym przewodnikiem. Jest tu manufaktura tkacka. Pracują kobiety i dzieci. Kupuje ładną bluzę za 100 pesos (30 zł). Wchodzimy do glinianej chatki. Panuje półmrok. Czuję się trochę jak w chacie Beduinów - w podobnej, przyjaznej turystom wiosce nieopodal egipskiej Hurghady. Starsza Indianka praży placki na blasze. Przewodnik zaprasza do poczęstunku. Tortilla jest z avocado, ziarnami czarnej fasoli, białym serem i papryczką chili. Pyszna! Przewodnik częstuje też wysokoprocentowym alkoholem domowej roboty. Z cynamonem. Dobre. Wracamy do San Cristobal. Na końcu naszego deptaku znajduje się kościół, a przy nim targ z ciuchami i pamiątkami. Sprzedają kobiety Majów. Kupuję opaskę na rękę za 2,50 peso, a za 50 pesos T-shirt z hasłami Zapatystów - ,,Demokracja, wolność i sprawiedliwość"
Zapatyści są wszędzie. Na straganach stoją ich figurki z drewnianymi karabinkami. Obok leżą ich kominiarki. Przed sklepikami kuszą kartki pocztowe z wicekomendantem Marcosem w różnych pozach. Jest więc komendant na koniu z towarzyszami, komendant z karabinem, komendant przy radiostacji... Rewolucja rozmieniona na drobne.
Odnajduje mnie wychudzony pies, którego wczoraj nakarmiłem. Czworonóg otrzymuje kolejny kąsek i już nas nie opuszcza. A my idziemy na obiad do naszego ,,Kota" (,,Gato"). Tym razem w wegetariańskim menu dnia jest zupa z tortilli i kotlet z soi. Dodatkowo w ramach ceny placki z ostrą salsą - jak to w Meksyku. Pies grzecznie leży na chodniku przed knajpką. Dostaje kawałek placka i idzie za nami aż do schroniska. Tam też czeka przed wejściem. Bierzemy nasze bagaże i łapiemy taksówki na dworzec. Pies musi pozostać w San Cristobal.

Miasto w dżungli

My kupujemy bilety po 102 pesos i pomykamy autobusem do Palenque. Już w autobusie Dorota wyczytuje w swoim przewodniku, że w Palenque zdarzają się napady na turystów. ,,To tak, jak i w całym Chiapas" - uspokaja ją Ilona. Na miejscu jesteśmy przed pierwszą w nocy. Jest bardzo gorąco i - co gorsza parno. Nocleg zarezerwowaliśmy już wcześniej w pensjonacie Posada Kim. Płacimy po 82 pesos. W pokoju pod sufitem pracuje wiatrak, więc jakoś da się wytrzymać. Pod prysznic! Woda chłodna, ale to nawet lepiej.
Rano trzeba dodatkowo zapłacić po 20 pesos za śniadanie, czyli kawę i dwie grzanki. Trudno się najeść. Za rogiem znajduje się dworzec. Busikiem docieramy kawałek za miasto, do usytuowanych w dżungli ruin Majów, które również nazywają się Palenque. Przejazd kosztuje 20 pesos, a wstęp - 38.
Już na skraju dżungli zaczepiają nas sprzedawcy pamiątek i napojów chłodzących. Te ostatnie są niezbędne. Upał powoduje, że jesteśmy całkowicie zlani potem. Zapach potu przyciąga zaś duże, żółte owady. Pomaga środek na komary i chusteczka do nosa. Kierowca naszego busa proponuje, że za 500 pesos zawiezie nas kilkadziesiąt kilometrów dalej - do wodospadów Aqua Azul i Misol - Ha. Przyjmujemy ofertę; wypada po 30 zł za osobę, a oba wodospady uchodzą za wyjątkowo piękne. Kierowca jest sympatyczny i rozmowny. Po drodze czuje się w obowiązku pełnić rolę przewodnika. Mijamy tablicę z napisem ,,Terytorium Zapatystów". Czujemy lekki niepokój. ,,Ya no Zapatistas. Finito" (,,Nie ma już Zapatystów. Skończone") - uspokaja kierowca. Po ponad godzinie docieramy do Aqua Azul. To park narodowy, więc najpierw jedni strażnicy inkasują od nas po 10 pesos za wstęp, a potem kolejni dodatkowo po pięć. Przy okazji dzieci sprzedają nam placuszki po 10 pesos i w tej samej cenie kiść małych, słodkich bananów.
Strona:  « poprzednia  1  2  [3]  4  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA